8 września 2013

Easy Rider

Najwyższy czas, by przedstawić naszego nowego kocurka - Easy Rider of Brenda's Garden*DE, zwanego przez nas Cliffordem.
Od kilku lat szukaliśmy nowego kocurka do hodowli. Takiego, który wniósłby do niej coś nowego. Przede wszystkim - nowe geny, ale nie tylko. Wysoko postawiliśmy poprzeczkę. Rodzice musieli być przebadani pod kątem chorób genetycznych, a kociak miał wyglądać w określony sposób, tak by mógł przekazać kolejnym pokoleniom naszych Maine Coonów pożądane przez nas cechy.
Szukanie trwało, a pasmo rozczarowań ciągnęło się za nami. Były momenty, kiedy przerywaliśmy poszukiwania przytłoczeni ilością kolejnych porażek i takie, kiedy poszukiwania nabierały tempa. Nadzieja na znalezienie naszego kota to gasła ... to zapalała się.
I wtedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy. Zdjęcie 3dniowego kociątka. Serca nam mocniej zabiły a nadzieja rozpaliła serca. Z hodowczynią rozmawialiśmy już wcześniej, więc rozmowy na jego temat przebiegały szybko i sprawnie.


Easy rósł, zmieniał się z dnia na dzień. Staraliśmy się nie oszaleć w czasie oczekiwania na kolejne zdjęcia i w czasie podejmowania ostatecznej decyzji. Zrażeni wieloma porażkami, obiecaliśmy sobie, że ostateczna decyzja zapadnie dopiero, gdy zobaczymy Easiego na własne oczy. Czas płynął, kolejne zdjęcia nadsyłane przez hodowczynię rozpalały naszą wyobraźnię a nadzieja rosła.
W końcu nadszedł dzień spotkania. W Ogrodzie Brendy czekała nas wielka niespodzianka. 3 miesięczny wówczas Easy nie tylko nas nie rozczarował - przerósł nasze oczekiwania !!!!! Zdjęcia nawet w części nie oddawały - i nadal nie oddają - jego rzeczywistej urody !
Kwadratowa, długa kufa, przepiękny profil, kształtne i świetnie osadzone uszy, długie, doskonale zbalansowane, długie ciało i mega długi ogon ... Marzyliśmy o takim właśnie kocurku !
Jedno spojrzenie w jego oczy i coś zaskoczyło - jakbyśmy znali się od zawsze ...
Po dłuuuugiej podróży dotarliśmy do domu. Baliśmy się, jak nasz nowy domownik zostanie przyjęty przez męską część naszego stadka, ale obawy były całkowicie niepotrzebne. Chłopcy - podobnie jak my uznali, że on tu przynależał od zawsze. Easy był tego samego zdania.
Wszedł pomiędzy nasze kocurki jak do siebie, położył się na środku pokoju i bez jednego fuknięcia, prychnięcia czy machnięcia łapą pozwolił się obwąchać od czubka ogona po nosek. Oględziny były dokładne i szczegółowe - po ich zakończeniu - chłopcy zgodnie zaczęli grać w kulki (w plastikowym wężu). Takiego bezproblemowego i szybkiego dokocenia nigdy wcześniej nie przeżyliśmy :) :) :)
Dziś Easy ma prawie 6 miesięcy. Wpasował się w naszą rodzinkę idealnie. Nic nie stanowi dla niego problemu. Nic nie może wyprowadzić go z równowagi. Ma cudowny, nieprzeciętny charakter. Jest zrównoważony i wesoły. Chętnie się bawi, ale równie chętnie przytula. Uwielbia nowe wyzwania - spacer, przejażdżka autem czy poznawanie nowych przestrzeni to jest to, co lubi najbardziej. Jakieś lęki? obawa? Nieeeeee ! Easy w nowym miejscu zadziera ogon wysoko do góry i dalej zwiedzać !
Już sobie nie wyobrażamy domu bez Easiego. Stał się integralną częścią naszej rodziny, a my czujemy się tak, jakby od zawsze był nasz, tylko przez pomyłkę czy przypadek urodził się gdzieś indziej. Dobrze, że udało nam się odnaleźć :) :) :) :)

Na zdjęciach Easy bryka już w swoim własnym - naszym ogrodzie :) :) :) :) 

2 komentarze:

  1. Piekny jest Wasz Cliford i warto było na niego tyle czasu czekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, warto warto !
    Bardzo się cieszymy, że podoba się nie tylko nam :) :) :)

    OdpowiedzUsuń