30 grudnia 2013

Jak sypia Tanganika :)

Tanganika - nasz mały śpioch - zawsze wiedziała jak sypiać dobrze :) Od pierwszych chwil swojego życia przybierała najdziwniejsze pozy i spaaaałaaaa ... Tak to wyglądało na początku:
 
Niewinnie, prawda?
A tak Tanganika sypia obecnie :) Jest mistrzynią dziwnych póz :) Nikt prócz niej, nie byłby po takim śnie wyspany :) 
Myślicie, że nie da się tak spać? Oczywiście, że da się !!
 Tak też można ... przy okazji pilnując papierów dwunogów ;)
 Kołdrę z futerka też sobie zrobić można ... no bo czemu nie ;)
 Powyciągać też się nie zaszkodzi:
 A tak nawet jeszcze wygodniej:
 Teraz już wiecie, jak sypia nasze rude maleństwo ;) 
Tanganika zapowiada się na wielką, piękną, mądrą, miziastą kotkę. Jest już gotowa do wyprowadzki i wciąż szuka swojego domu :) 

29 listopada 2013

Wystawa w Żorach

Po dalszym wzdychaniu, postanowiłam napisać o wszystkim, a co! 

Po dłuuugiej, blisko rocznej przerwie udaliśmy się na wystawę kotów rasowych MWKR w Żorach, która miała miejsce w dniach 16 i 17 listopada 2013 roku. Oczywiście nie pojechaliśmy tam sami, lecz z reprezentacją naszych futerek :)

Cieszyliśmy się na tę wystawę bardzo, jednocześnie spodziewając się wszystkiego, bo koty odwykły od ringu i wiadomo ... wszystko mogło się zdarzyć. 
Było wspaniale! 
Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Wszystko było jak powinno być; sektory, ring, stoiska - wszystko doskonale przemyślane! A do tego dodatkowe "zawody" i "pokazy"! Pierwszy raz w życiu byliśmy na wystawie, podczas której nawet przez 5 minut nie nudziliśmy się! Cały czas coś się działo! Prawdę mówiąc, brakło nam czasu ... 
Koty na tej wystawie również czuły się dobrze, nie denerwowało ich nic - wszystko było tak, jak trzeba :) 
Hodowcy służyli pomocą - tu wielkie podziękowania dla niezawodnych hodowców persów, którzy użyczyli nam suszarki :) Atmosfera była miła i ciepła, oby tak było jak najczęściej! 
Choć nie mieliśmy ze sobą aparatu, i tak załapaliśmy się na kilka fotek. Pokażemy wybrane z nich (autorzy są podpisani na zdjęciach - przy okazji bardzo dziękujemy za możliwość udostępnienia zdjęć  :) )  
Tak prezentował się w Żorach nasz IC Jupiter Costi GreenGrove*PL:  
Podczas oceny u sędziego Mr Cristiano Federico Sandon:
Na ringu tuż przed oceną w BIS:
A na koniec moje ulubione, czyli Jupiter w pełnej krasie:
W czasie wystawy Jupiter podobał się bardzo. W sobotę, 16 listopada 2013 roku oceniał go sędzia Mr Henry Hornell. Uzyskał notę EX1 CAGCIB, BIV TOTAL - Best in Variety i NOM BIS - nominację do Best in Show. W niedzielę, 17 listopada 2013 roku oceniał go z kolei Mr Cristiano Federico Sandon. Tym razem uzyskał ocenę EX1 CAGCIB, NOM BIS.

A tak pokazał się IC Jay the Hero GreenGrove*PL - nasz czarny książę:
Tu podczas oceny w prawie całej okazałości ;) :
  
Podczas porównania z konkurentem przez sędzię Mrs Sirpa Lindelof:
I moje ulubione:
Jay również wrócił do domu na tarczy :) Pierwszego dnia Mrs Angelika Kneifel oceniła go na EX1 CAGCIB, a następnego dnia u Mrs Sirpa Lindelof uzyskał ocenę EX 1 CAGCIB, BIV. To pierwszy tytuł Best in Variety uzyskany przez Jaya, lecz mamy nadzieję, że nie ostatni :)

W Żorach debiutowała nasza mała Sweet Heart GreenGrove*PL. Była bardzo dzielna. Tak się prezentowała:
Podczas oceny przez sędzię Mrs Darię Łukasik: 
Sweet Heart uzyskała dwukrotnie ocenę EX2, przegrywając tylko z jedną, wyjątkowo piękną dziewczynką. Uroczej konkurentce - gratulujemy :) 
A na deser, dwie urocze fotki naszych córek podczas tej wzorowanej na Dzikim Zachodzie wystawy:
 Jak widać, nawet bez aparatu udało nam się zdobyć pamiątki z tego wyjątkowego weekendu. Autorom zdjęć raz jeszcze dziękujemy !!!

Oj. Ech. Uch.

Siedzę tutaj i myślę.
Tyle się ostatnio u nas zdarzyło. O czym napisać ? Co pokazać ?
Sama nie wiem ... 
Dobra zasada - zaczynaj zawsze od początku ... hm ... Tylko czemu, nie jest to proste? Jakoś nie zauważyłam by życie hodowli, które toczy się od lat miało gdzieś niedawno jakiś nowy początek ;)
Dość ględzenia. O czymś napiszę ... 

Zacznę od tego co najważniejsze ;) 

W dniu 9 listopada 2013 roku nasze kocurki wyruszyły na spotkanie z dr Rafałem Niziołkiem do Med-Wetu w Bielsku-Białej. Wydarzenie to dość mocno nas poruszyło - po raz pierwszy badany miał być North Poopo. Wraz z nim, na kolejne badanie pojechał wujek - Jupiter Costi. 
Obaj panowie byli bardzo grzeczni. Poopo protestował jedynie podczas jazdy, która baaardzo mu się nie podoba, ale to dzielny facet - dał radę. 
Na miejscu obaj grzecznie pozwolili się przebadać. Nie było większych protestów ani wyrywania się, nawet sobie z dr Niziołkiem pogadali ;) Zwłaszcza Jupiter, który uznał, że przecież to jego stary znajomy i w zasadzie to całkiem miłe spotkanie przecież ... towarzyskie ;)
W czasie badania, załapali się na sesję fotograficzną - zdjęcia wykonywał Bartosz Chronowski - link do galerii jego zdjęć jest na naszej stronie. Oto kilka z nich: 
 "Cześć" czy my się aby nie znamy?" - Jupiter z dr Rafałem Niziołkiem:
Jupiter głaskany przez dr Izabelę Całus, która pomogła mu łapać pierwsze oddechy (półtorej godziny reanimacji po porodzie !! - stąd jego pierwsze imię "Izek", jego brat, o którego walczyła równie zacięcie - miał podobne "Belek" ;) )
 I jeszcze raz Jupiter:
A to już nasz debiutant Poopo - czuł się znacznie mniej pewnie, stąd i mina nietęga. Kilka wystaw i zaraz nabierze obycia ;)
 A tu widać, co myślał na temat tych całych badań:
Na koniec tej relacji wypada podać wyniki badań ;) A więc tak:

IC Jupiter Costi GreenGrove*PL - wynik prawidłowy / normal
North Poopo GreenGrove*PL - wynik prawidłowy / normal

Chyba nie muszę mówić, jak bardzo nas ich wyniki ucieszyły :) :) :) :) :) :) 
Oby takich wyników i takich wizyt w lecznicy było jak najwięcej ;)

16 października 2013

Sztukmistrz

Pamiętacie jak opowiadałam Wam o kocie nasłupkowym? Pamiętacie kto to był? Oczywiście Tanganika :) Długo jej nie pokazywałam. Quileci tak zdominowali nasze życie, że Tanganice trudno było dojść do głosu :) Nie została jednak zapomniana ... co to, to nie !
Wpadła dziś na jesienny plan zdjęciowy i postanowiła wszystko obwąchać, dotknąć i posmakować ;) Okazało się, że liście są super, ale żołędzie, to już w ogóle hit! Nie ma to jak naturalne zabawki ;)
Tanganika ma już skończone 4 miesiące. To wiek, w którym o kociątku można naprawdę wiele powiedzieć ;) Postanowiłam Wam ją dziś przybliżyć :) 
Podrosła i zmądrzała. Z kota nasłupkowego - obserwatora, stała się aktywnym uczestnikiem ... wszystkiego :) Gdy tylko coś się gdzieś w domu dzieje, pędzi na złamanie karku! Musi zobaczyć i poczuć wszystko, co tylko się da :)
W stosunku do młodszych kociaków jest niezwykle opiekuńcza i cierpliwa. Myje je i przytula i nigdy nie oddaje, gdy próbują poodgryzać jej uszy, przegryźć gardło ... Jest ich ulubioną zabawką :)

Tanganika to typ kota współpracującego. Zawsze jest zainteresowana tym, co chce jej człowiek zaproponować. Z ochotą i energią przystępuje do każdej nowej proponowanej jej zabawy czy formy aktywności. Bawimy się piłeczką - super, piórkami - ekstra! O, a to co ? genialnie !!
Nie umie się nudzić. Wciąż wynajduje sobie nowe zajęcia. A to rozgryza urządzenia kuchenne, a to fascynuje ją łazienka i prysznic, innym razem but, a jeszcze innym koci kolega :)
Z charakteru jest tak podobna do swojej mamy Maroco, że nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że w przyszłości z radością będzie uczyć się kocich sztuczek. Jest tak wpatrzona w przewodnika zabawy, tak skupiona, że na pewno nauczy się wszystkiego :) O ile będzie miała ochotę, bo w końcu jest kotem a nie psem ;) 
Przez swą miłość do zabaw wszelakich, Tanganika jest niekwestionowaną ulubienicą naszych dzieci. Z żadnym kotkiem nie współpracuje im się przy brojeniu tak dobrze :) Tanganika pomaga w zamiataniu i sprzątaniu, w robieniu zadań i bałaganu. Potrafi jak nikt przytulić się i pocieszyć gdy potrzeba i pobroić wspólnie gdy jest na to ochota.
Ledwie usłyszy dzieciaki - już pędzi im na spotkanie z nadzieją na nową porcję rozrabiania i przytulanek :) Wszędzie jej pełno, aż czasem się zastanawiamy, czy nie potrafi znajdować się w dwóch miejscach na raz ;)
Ale sztuczki i wspólne zabawy, to nie wszystko. Tanganika jest wpatrzona w człowieka i chciałaby towarzyszyć mu we wszelkich czynnościach, także podczas snu. W nocy wtula się w nas cudownie mrucząc kocie kołysanki ... Z chęcią pakuje się na kolana w ciągu dnia i generalnie szuka kontaktu z nami. To bardzo ludziolubny kotek.
I tak to już teraz jest ... że wszędzie widzimy jej rudy ogonek zawadiacko zadarty do góry ;) 

15 października 2013

pocałowana przez Słońce

Chciałabym Wam dziś opowiedzieć o pewnej uroczej "Q"uiletce. Skończyła dziś 12 tygodni i zdecydowanie domaga się bliższego przedstawienia :) W końcu kogo jak kogo, ale jej w naszej opowieści pominąć nie można ;)
Mowa oczywiście o naszej cudownej Quick Quasar.
Jej imię oznacza "szybki meteor". Meteor, co to przecina niebo, zachwycając i pozostawiając człowieka w stanie ogromnego wzruszenia :) 
Quasar też taka jest :) Pełno w niej piękna, każdy ruch, każdy krok, każde drgnienie ogonka mają w sobie grację, ale zdradzają też moc kryjącą się w jej upstrzonym słońcem futerku. W głowie wciąż ma nowe psoty i pomysły na zabawy, aż trudno od niej wzrok odwrócić :) 
Quasar jest też kicią świadomą siebie. Umie wyrazić swoje potrzeby jak nikt! Gdy jest głodna - plącze się pod stopami, gdy chce się bawić - wyszukuje zabawki i zachęca do psot, a gdy chce się poprzytulać - bez pardonu wskakuje na kolana, głośnym gadaniem domaga się głaskania, a gdy w końcu ludzka ręka na niej spocznie i zacznie swą pracę - włącza baaardzo głośny motorek-traktorek i mrrrrrrruuuuuuczzzzyyyyyyy.
Nie można przejść obojętnie również wobec urody Quasar :) Jej kolor to czarny szylkret pręgowany tygrysio. Ruda i czarna barwa przeplatają się na jej futerku, gdzie można znaleźć pełną gamę ich odcieni. Tworzą niepowtarzalny układ :) W ruchu Quasar zawsze wygląda tak, jakby słońce właśnie padło na jej futerko i pokolorowało je swoją barwą.
Taka właśnie jest ... pocałowana przez słońce Quick Quasar. Indianka z rodu Quiletów ;) 

12 października 2013

Gepard w kociej skórze

Qui Vive przyszła na świat pomalowana tak, jakby ją adoptowano ;) Jest córką Jasmin Beauty i Bandito, bez dwóch zdań - pary Maine Coonów, ale wygląda tak, jakby zbiegła z afrykańskiej sawanny :) Wyraz pysia ma całkiem taki sam jak jej wielki kuzyn - gepard :) Pyś ten jest też pomalowany równie charakterystycznie jak twarz geparda :) 
W miarę dorastania, Qui Vive ujawnia coraz więcej gepardzich cech. Jest bardzo długa i ma niezwykle dłuuuugie nogi. Skacze jak piłeczka, jest zwinna i szybka jak żaden inny kociak. Aż ciężko za nią wzrokiem nadążyć, gdy biegnie.
Jest jak sprężynka! Żaden kociak nie potrafi wyskoczyć tak wysoko jak ona, tak celnie jak ona, a już na pewno - żaden nie potrafi w locie robić fikołków jak ona! I nie są to skoki ot tak dla zabawy - to zawsze są skoki precyzyjne i do celu!
Qui Vive jest też niezwykle spostrzegawcza, a gdy poluje, końcówka jej ogonka drga całkiem tak, jak u geparda! Nim ktokolwiek się zorientuje - ona już ma namierzony obiekt i poluje !!! Cała reszta orientuje się, że jest na co, gdy ona jest już w pełni skoncentrowana na swoim celu :)
Jej imię "Qui Vive" oznacza istotę czujną, zawsze mającą się na baczności i taka właśnie jest nasza Vive - czujna, sprytna, piękna, ekspresyjna, pełna energii :) Za zabawę odda całą swoją uwagę a za miłość, całe swoje serce :)
Nie ma jednak wątpliwości, że wyrośnie nie na geparda, lecz na Maine Coona i - sądząc po jej budowie - raczej nie małego ;)
 
A teraz raporcik króciutki :) 
Tanganika wciąż czeka na swój wytęskniony dom. Ma w sobie ogromne pokłady miłości i na pewno jej przyszły domek się o tym przekona :) 
"Q"uileci są po drugim szczepieniu. Rosną i rozrabiają, jedzą i śpią :) Czyli zajmują się dokładnie tym, czym kotki w ich wieku zajmować się powinny :) Różnice w ich charakterach z każdym dniem widać bardziej. Oj jest z nich całkiem niezła ekipa, jest! 
"U"rwisy są po swoim pierwszym szczepieniu. Nadal najbardziej na świecie kochają mleczko mamusi, ale inne jedzenie też pochłaniają :) Oby tak dalej :)
A tak wyglądają Ucayali Rio i Quest Endless - nasze dwie pieszczoszki:

12 września 2013

Raporcik ;)

Kilka informacji porządkowych o naszych maluszkach :)
 
"S"myki rosną jak szalone! A brykają jeszcze składniej ! Są wszędobylskie, sprytne i szybkie. Zatrzymują się tylko w nocy, kiedy to śpią grzecznie w łóżeczku ;)
Nowego domku szuka już tylko Sugar Baby - panienka jest już po zabiegu sterylizacji i za ok. tydzień będzie gotowa do wyprowadzki. Niecierpliwie czekam na zdjęcie jej kubraczka - wypiękniała i doczekać się nie mogę chwili, gdy pokażę Wam ją ponownie na zdjęciach w całej okazałości :)
 
"T"ygryski już nie mieszkają z nami w komplecie.
Tanzania wyprowadziła się i teraz zmienia świat swoim dużym - trzymamy kciuki, by pokochali się miłością wielką, wieczną i wzajemną :):):) Póki co, dobrze im idzie ;)
Thalay i Tanganika wciąż czekają na swoich dużych, a Thalay jest już nawet w pełni gotowy do wyprowadzki.
Thalay wspaniale wyrasta :) Jest typową sznurówką. Dłuuugie łapy, dłuuugie ciało. Strasznie go powyciągało :) W ruchu wygląda jak czarna pantera. Za to gdy się przytula - robi to z taką ufnością i czułością, jak dziecko tulące się do ukochanej mamy ;) Jego cecha charakterystyczna - pakowanie nochala w zagięcie łokcia i totalne odprężenie ...
Tanganika wzrostem mu nie ustępuje. Za to futra ma zdecydowanie więcej i wygląda jak puszysta zabaweczka. Jest śliczna i urocza. Nasze dzieci ją uwielbiają i rozpuszczają do nieprzytomności :) Zna wszelkie zakamarki w naszym domu - przed jej czujnym, kocim oczkiem nic się nie ukryje ;)
 
"Q"uileci rosną i zdumiewają jak zawsze! Strach od nich oczy odwrócić, tak rosną :) Nie dość, że rosną kotki to i futerka na kotkach! Przybywa ich w zastraszającym tempie :) A jakby tego było mało, futerka przy okazji się wybarwiają, więc barwy wojenne z jakimi przyszli na świat są bez przerwy poprawiane i coraz ostrzejsze :) Pięknieją w oczach!
Zostali już odrobaczeni i powolutku planujemy pierwszą samochodową wycieczkę na szczepienie. Bardzo jesteśmy ciekawi jak się spiszą :)
Jeszcze piątka Quiletów szuka nowych domków ;)
 
"U"rwisy ... ach Urwisy!
Wciąż jeszcze bobaski całkowicie zależne od mamy, wielkie i puchate. Nasze maskoteczki-przytulaneczki! Rozpieszczone i dopieszczone przez mamę, a i tak najchętniej by z rąk nie schodziły ;)
Robią co do nich należy - rosną i uczą się ... biegać, wspinać ... być kotem ;) Póki co, najlepiej im jednak wychodzi oczarowywanie dużych ;)
Podjęliśmy w końcu co do nich pewne decyzje i mogę dziś napisać, że Ulugh Muztagh i jedna z dziewczynek szukają już powolutku nowych domków :)
 
Długi trochę ten raporcik wyszedł, a i tak nawet połowy tego co mam w głowie w nim nie zawarłam!
Do następnego razu !!!!
 

8 września 2013

Easy Rider

Najwyższy czas, by przedstawić naszego nowego kocurka - Easy Rider of Brenda's Garden*DE, zwanego przez nas Cliffordem.
Od kilku lat szukaliśmy nowego kocurka do hodowli. Takiego, który wniósłby do niej coś nowego. Przede wszystkim - nowe geny, ale nie tylko. Wysoko postawiliśmy poprzeczkę. Rodzice musieli być przebadani pod kątem chorób genetycznych, a kociak miał wyglądać w określony sposób, tak by mógł przekazać kolejnym pokoleniom naszych Maine Coonów pożądane przez nas cechy.
Szukanie trwało, a pasmo rozczarowań ciągnęło się za nami. Były momenty, kiedy przerywaliśmy poszukiwania przytłoczeni ilością kolejnych porażek i takie, kiedy poszukiwania nabierały tempa. Nadzieja na znalezienie naszego kota to gasła ... to zapalała się.
I wtedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy. Zdjęcie 3dniowego kociątka. Serca nam mocniej zabiły a nadzieja rozpaliła serca. Z hodowczynią rozmawialiśmy już wcześniej, więc rozmowy na jego temat przebiegały szybko i sprawnie.


Easy rósł, zmieniał się z dnia na dzień. Staraliśmy się nie oszaleć w czasie oczekiwania na kolejne zdjęcia i w czasie podejmowania ostatecznej decyzji. Zrażeni wieloma porażkami, obiecaliśmy sobie, że ostateczna decyzja zapadnie dopiero, gdy zobaczymy Easiego na własne oczy. Czas płynął, kolejne zdjęcia nadsyłane przez hodowczynię rozpalały naszą wyobraźnię a nadzieja rosła.
W końcu nadszedł dzień spotkania. W Ogrodzie Brendy czekała nas wielka niespodzianka. 3 miesięczny wówczas Easy nie tylko nas nie rozczarował - przerósł nasze oczekiwania !!!!! Zdjęcia nawet w części nie oddawały - i nadal nie oddają - jego rzeczywistej urody !
Kwadratowa, długa kufa, przepiękny profil, kształtne i świetnie osadzone uszy, długie, doskonale zbalansowane, długie ciało i mega długi ogon ... Marzyliśmy o takim właśnie kocurku !
Jedno spojrzenie w jego oczy i coś zaskoczyło - jakbyśmy znali się od zawsze ...
Po dłuuuugiej podróży dotarliśmy do domu. Baliśmy się, jak nasz nowy domownik zostanie przyjęty przez męską część naszego stadka, ale obawy były całkowicie niepotrzebne. Chłopcy - podobnie jak my uznali, że on tu przynależał od zawsze. Easy był tego samego zdania.
Wszedł pomiędzy nasze kocurki jak do siebie, położył się na środku pokoju i bez jednego fuknięcia, prychnięcia czy machnięcia łapą pozwolił się obwąchać od czubka ogona po nosek. Oględziny były dokładne i szczegółowe - po ich zakończeniu - chłopcy zgodnie zaczęli grać w kulki (w plastikowym wężu). Takiego bezproblemowego i szybkiego dokocenia nigdy wcześniej nie przeżyliśmy :) :) :)
Dziś Easy ma prawie 6 miesięcy. Wpasował się w naszą rodzinkę idealnie. Nic nie stanowi dla niego problemu. Nic nie może wyprowadzić go z równowagi. Ma cudowny, nieprzeciętny charakter. Jest zrównoważony i wesoły. Chętnie się bawi, ale równie chętnie przytula. Uwielbia nowe wyzwania - spacer, przejażdżka autem czy poznawanie nowych przestrzeni to jest to, co lubi najbardziej. Jakieś lęki? obawa? Nieeeeee ! Easy w nowym miejscu zadziera ogon wysoko do góry i dalej zwiedzać !
Już sobie nie wyobrażamy domu bez Easiego. Stał się integralną częścią naszej rodziny, a my czujemy się tak, jakby od zawsze był nasz, tylko przez pomyłkę czy przypadek urodził się gdzieś indziej. Dobrze, że udało nam się odnaleźć :) :) :) :)

Na zdjęciach Easy bryka już w swoim własnym - naszym ogrodzie :) :) :) :)