27 listopada 2009

Koci dwupak

Świat pędzi naprzód jak szalony. Wiele czasu spędzamy w pracy, poza domem. Kot, który jest jedynym zwierzakiem w domu, sam musi sobie organizować czas. Radzi sobie z tym zazwyczaj świetnie, ale o ile jego życie jest ciekawsze, gdy może je dzielić z drugim kotem! Nie musi to być kociak z tego samego miotu, ale fajnie jest, jeśli różnica wieku między łobuzami nie jest znaczna - wtedy najszybciej się zaprzyjaźniają i przywiązują do siebie.

Dwa kociaki z miotu C po Boni i Lancasterze; Congo River i Chance of Life miały to szczęście, że do nowego domu trafiły w dwupaku. Już w hodowli było widać, że lubią się w szczególny sposób. On największy w miocie, ona najmniejsza. On silny, ona filigranowa. Ale tylko wspólne zagryzanki dawały im radość, a na przytulaniu się nawzajem spędzały całe godziny. Congo mogła nie schodzić z rąk, tu było jej najlepiej. Chance na mizianie czasu nie miał nigdy - świat jest pełen pokus i siedzenie w jednym miejscu było dla niego marnowaniem czasu :) Uzupełniały się łobuzy idealnie.
W nowym domu też tworzą nierozłączny duet :)
Razem broją i razem pracują nad tym, by ich opiekunowie zakochiwali się w nich co dzień od nowa :)
W miocie D jest również parka, która wydaje się być świetnym materiałem na dwupak. Razem się bawią, razem śpią, razem jedzą ... nierozłączne kotki :)
Te kociaki na pewno świetnie odnajdą się w domu, w którym są inne zwierzęta. Draco to urodzony miziak, kot naramienny, nakolankowy i wysiadujący. Fire z kolei jest małym brykaczem i rozrabiaką, który na rękach człowieka odpoczywa, rozaniela się i odpręża. Widać, że lubią spędzać czas razem.
Świetnie do siebie pasują :)

Patrząc na Congo i Chanca, słuchając opowieści o ich wyczynach, dochodzę do wniosku, że są to dwa bardzo szczęśliwe kotki :):):) Za co mogę tylko dziękować ich opiekunom. Znalazły najlepszy na świecie domek ! Agatko - buziaki !!!

26 listopada 2009

Dzień zwisającego kota

Mamy dziś dzień zwisającego kota :) Bez dwóch zdań.
Do domu dotarłam zmęczona, wręcz wyczerpana - ot codzienny kierat ... chyba każdy to zna. Po takim dniu, ciężko dostrzec urodę świata. Na szczęście mam koty. A one najlepiej wiedzą, jak odmienić mój dzień :) Nie zawiodły mnie i dziś. Urządziły "dzień zwisającego kota".
Kocięta z miotu "D" skończyły we wtorek 12 tygodni. Są moją dumą i radością. To drugie pokolenie Maine Coonów, jakie przyszło na świat w naszej hodowli. Miot wymarzony i wytęskniony. Póki co - jako hodowca jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z tego jak wyglądają. O ich charakterach, tym jakie są mogłabym opowiadać nieskończenie długo. NIe ma w nich źdźbła agresji ... są jak chodząca delikatność, czułość, miłość. Nie zawiodło mnie połączenie Beauty z Quebracho. Kociaki są dokładnie takie, jakie chciałam, by były. Mam nadzieję, że ich dalszy rozwój również pójdzie we właściwym kierunku :) To sprawiło, że zdecydowaliśmy się na zostawienie w hodowli dwóch kotek z tego miotu.
Jednak przede wszystkim, są to nasze kocie dzieci, przebywanie z nimi to ogromna przyjemność. Są pełne energii, chęci do psot i wszelkich możliwych zabaw. Wszyscy lubimy spędzać z nimi czas, podziwiać ich spryt i zręczność.
Dziś malce dosłownie "ubrały" drapak zwisając z niego w najrozmaitszych konfiguracjach. Dla mnie te zwisy, to kwintesencja wyglądu Maine Coona. Raz jedna łapka, raz dwie w dół, uszka w górę - patrzcie i podziwiajcie. To ja! Maine Coon!

No więc siedziałam, podziwiałam, zabawiałam ... W końcu w pełni odzyskałam siły i chęć do życia, wzięłam do ręki aparat i uwieczniłam te zwisy ... Czas wyprowadzek zbliża się nieubłaganie ...

25 listopada 2009

Stajemy się kotami ... niemożliwe ;) :):):)

Misie Puchatki Panny Lu skończyły dziś 5 tygodni. Nie mam pojęcia kiedy minął ten czas ... Dla nich to całe życie - dla mnie chwilka ...
Malce przez ten czas zmieniły się niesamowicie! Z ślepych, głuchych maleństw zmieniły się w koty! Może jeszcze nie wszystko robią doskanale, ale ćwiczą wszystkie kocie umiejętności :)Kuwetowanie idzie im jeszcze tak sobie ... Mama ciągle im pomaga w załatwianiu tych potrzeb. Za to samodzielne jedzenie opanowali oboje i ze smakiem zajadają gerberki wymieszane z suchą karmą. Lubią takie jedzenie bardzo!!!!
Chłopcy ślicznie rosną. Nadal puchaci, wymyci, wypieszczeni ... Pchełki kochane :):):)
Coraz lepiej poznajemy ich charaktery.
Obaj chłopcy są rozkosznie miziaści. Kochają przytulanki, drapanie za uszkiem, po brzuszku, masaż stópek ... Widać, że w tych czynnościach odnajdują prawdziwą przyjemność.
Rocky to kotek przebojowy i ciekawski. Niczego się nie boi. Sam prowokuje do zabaw starsze kociaki i dorosłe koty, które nie zawsze są tym zachwycone :) Z ciekawością spogląda na wyjący odkurzacz, nie ucieka a jedynie obserwuje.
Tigerek nie jest aż tak odważny. Na szczęście - wzięty na ręce uspokaja się. Ma tu swój azyl i miejsce. Lubi być na rękach. Świat jest taki wielki, nie wiadomo co się w nim czai przecież! A ręce są ciepłe, kojące ... prawie jak futro mamy :)
Malce pięknie się ze sobą bawią. Zdobyły drapak i teraz biegają po nim w górę i w dół, bawią się w chowanego i ćwiczą drapanie i wspinaczki po słupkach.
Nasza sypialnia w całości została przez nich zdobyta, zbadana i wypróbowana.
To bardzo wesołe i rozkoszne kocurki.
5 tygodni to wiek przełomu, wiek, w którym kociaki uświadamiają sobie, że moga poradzić sobie same. Same moga jeść, same mogą się bawić, polować, zagryzać. I wypróbowują siebie i otoczenie, całkiem jak trzylatki - mam takiego jednego w domu, wiem co mówię ;)

24 listopada 2009

Kot, szop, czy ??!!

Mamy w domu takiego jednego stworka ... stworka potworka ;)
Na pozór - kot. Definitywnie kot. Cztery łapy, wąsy, ogon. Kot bez dwóch zdań. Ale jak się mu bliżej przyjrzeć ... to nie jest to już takie pewne ;) :):):)
Ów kot, Pan Kot ... ma upodobania, których nikt by kotu nie przypisał ! Jak koty reagują na psa? Każdy to wie - wieją w panice! Czy koty lubią wodę? A skąd !! Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości ;)
Ale nie on!
On się zakochał! Zakochał na zabój! Otoczony jest kręgiem kocich dam, każda ma mu coś do powiedzenia, każda czegoś tam od niego oczekuje ... ale on zakochał się w takiej jednej jedynej, najpiękniejszej, wielkiej, silnej, złotej ... Dori ! Śpiewa do niej całkiem jak Pawarotti ! Grucha, zagaduje, wtula się w jej długie kudły i wtedy na jego pysiu widać nieskończone szczeście, spełnienie i pełną aprobatę dla tego co jest ... Amant jeden!
Szczęściarz z niego - Dori też go kocha swym gorącym sercem i z wdziękiem słonia w składzie porcelany oddaje mu jego pieszczoty :):):)

Może człowieka poważnie brzuch rozboleć ze śmiechu po dłuższej obserwacji tej pary :):):):)

A że Cairo - tak, to o nim mowa (Cairo Prince Joyland*PL) - upodobał sobie rolę obrazoburcy, postanowił również zakwestionować drugą z niepodważalnych opinii.

Gdy tylko wybieram się do kąpieli, zaczyna podążać moim śladem. Gdy sie myję, siedzi na krawędzi wanny, raz po raz zanużając łapkę w wodzie i machając nią jak wiosłem z szeroko rozstawionymi palcami. Patrzy na mnie przy tym jak przysłowiowy kot na sperkę, z wyrazem niecierpliwego oczekiwania. Zachęcona tym spokojem Boni (Bonne Chance LynxCoon*PL) siada wówczas po drugiej stronie wanny, na swoim ulubionym miejscu. Ledwie drgnę, ledwie na moment stracę czujność, Cairo pakuje się do wody i dawaj chlapać! Celuje oczywiście w Boni, która z wyrazem świętego oburzenia na mordce próbuje mu oddać, ale w końcu poddaje się i zwiewa jak niepyszna. Wtedy mnie już w wodzie dawno nie ma :):):) A Cairo szczęśliwy jak mało kiedy skacze i tapla się jak rozbrykane dziecko w brodziku :):):)

No i co to? kot? Szop pracz? Czy ... ? Tak ... zdecydowanie tak ... to jest Maine Coon :):):)

22 listopada 2009

Kot, który nigdy nie dorasta

Donna Dulcymea Agiraj*PL
Kotka o wielu imionach, dobieranych zależnie od sytuacji :) Jej domowe imię to Lusia, ale najczęściej mówimy o niej Panna Lu, Panna z Mokrą Głową, nasz skrzacik, chochlik, przytulak, miziak, pomysłowy stworek ... Nudzić się w jej towarzystwie absolutnie nie można :) Zawsze znajdzie sposób by wciągnąć nas w zabawę lub skłonić do pieszczot.
Zawsze wesoła, z uśmiechniętym pysiem przybiega do nas, wskakuje na kolana, domaga sie pieszczot, gada przy tym jak najęta! "Tu brzuś proszę pomasować, a teraz drugi boczek podrapać i pod bródką, koniecznie, a za uszkiem? No jeszcze masowanie stópek zamawiam ... mrrrrrrrr". Ale jej mowa, to nie miauczenie. Ona nie miauczy. Ona zagaduje "mry, mryy?, mrrrryyyy" itp. Odpowiada na każde wypowiedziane w jej kierunku słowo, przybiega na wołanie, towarzyszy nam od rana do wieczora ...
Lu to jednak przede wszystkim mój kot. Rozumiemy się bez słów. Kiedy pracuję, siada na oparciu krzesła, na jednym ramieniu kładzie mi głowę, na przeciwnym opiera swój długaśny ogonek, którym otula moją szyję ... Potrafi tak trwać bardzo długo, choć pozycja musi być dla niej niewygodna - cały czas stoi ... Uwielbiam te chwile, a ona chyba też :)
Jest wiecznym dzieckiem. Za zabawę piórkami czy wężykiem, dałaby się pokroić na plasterki. Angażuje się w takie wygibasy całą sobą! Skacze, poluje, łapie, puszcza, zagryza ... jest niezmordowana! Pozostawiona sama sobie - świetnie potrafi sobie zorganizować czas :) Biega w górę i w dół po drapaku, wspina sie po jego kolumnach, zaczepia inne koty zachęcając je do zabawy, poluje na myszki, ogony, biega z piłką. Zawsze jest pełna energii.
Śmiejemy się, że ma fiu-bźdźiu w głowie - myśli wyłącznie o przyjemnościach :) Że mimo poważnego już wieku - nie dorasta, jest naszym wiecznym dzieckiem :)
Ale to tylko powierzchowna ocena. Lu miała dzieci dwukrotnie i okazała sie być cudowną mamą! Przy pierwszym miocie miałyśmy pewne problemy w ustaleniu tego, gdzie będą dzieci i takie tam ... Gdy te spory zostały zażegnane, Lu zajęła się swoimi synami z pasją i inteligencją. Tak samo jest i teraz, gdy wychowuje drugą parę bliźniaków :) Rocky i Tigerek to świetnie utrzymane, czyściutkie dzieci. Chłopcy są wypucowani na glanc - nie ma mowy o sklejonym futerku czy jakimkolwiek pyłku na nim :) Lu pięknie się z nimi bawi, ciągle coś do nich mówi a oni odpowiadają !!!! Już wiadomo, że będą z nich gaduły podobne do mamy :) A szybkości musieli uczyć się od urodzenia - Lu nie lubi zbyt długo leżeć w jednej pozycji, więc łapanie za sutek chłopcy mają opanowane do perfekcji :)
Podobni do niej z charakteru są jej starsi synowie; Blue Lagoon i Blue Sky - już dorosłe kocurki. O Lagoonku jego opiekunowie mówią, że jest niezmordowany w zabawie i w pieszczotach :) Podobnie jak jego mama, w to co robi wkłada całego siebie - żadnych półśrodków ! To co robię, to JA - oto ich życiowe motto :):):):)

Lu jest jednym z kotów, które są z nami na zawsze ...

Draco Anar - chodzące uczucie ...

Draco Anar - kotek szczególny! Jeden z tych, które zapamiętuje się na zawsze. A już na pewno zapamięta go nasza najmłodsza córeczka, bo to z nią Draco zaprzyjaśnił się najbardziej.
Już same jego urodziny są godne zapamiętania. Jest jedynym póki co synkiem Amazing Beauty GreenGrove*PL i pierwszym przedstawicielem drugiego pokolenia kociaków, jakie przyszły na świat w naszej hodowli. W dniu swoich urodzin (1.09.2009r.) zyskał przydomek "Korek" - rodził się boczkiem. W zasadzie nie miałam nadziei, że zostanie z nami na dłużej. Na szczęście - pomogła natura - kotek cofnął się do środka i wyłonił ponownie, tym razem pupą. Po chwili wymęczony i słabiutki, ale żywy ukazał się moim oczom :)
Od razu otrzymał imię - Draco Anar, co znaczy w luźnym tłumaczeniu; "smocza gwiazda" lub "gwiazda smoka". Wiemy przecież, że smoki mają wielkie, dobre serca :)
Takie serce ma również Draco. Okazuje nam je każdego dnia. Szczególnym uczuciem, darzy jednak naszą najmłodszą trzyletnią córeczkę.
Gdy tylko zauważy, że gdzieś przysiadła, pakuje się jej na kolana. A trzylatek nie zawsze jest dla kotka delikatny, choć celowo krzywdy nie zrobi. Draco się tym jednak nie zraża, lubi jej kolana i już. Kocha też wspólne z nią zabawy; bieganie za rzuconą myszką, zabawę z piórkami na patyku, bieganie za piłeczką i czego tam jeszcze smyki nie wymyślą ... Oj dzieje się wtedy!!! A takie robi błogie minki śpiąc na jej kolanach:
Nie wygląda na nieszczęśliwego, prawda? Pełen relaks. Kto wie, może ten malec lubi życie na krawędzi ? Draco kocha towarzystwo człowieka, to niezwykle proludzki kotek. Taka przylepka.
Draco nie znalazł jeszcze swojego domku. Czekamy cierpliwie na najlepszy na świecie domek, dla najlepszego przyjeciela dzieci :):):):) Ciekawe, do kogo przylgnie jego serce ? :)

21 listopada 2009

Misie Puchatki :)

W chwili obecnej mamy w domku całkiem spore stadko kociastych :) Część z nich mieszka z nami na stałe, a część wkrótce wyprowadzi się, by dać szczęście innym rodzinom.

Najmłodsza jest ta dwójka:
To Misie Puchatki - urodzone 21 października 2009 roku dzieci szalonej Panny Lu (Donna Dulcymea Agiraj*PL). Cudownie zadbane i dopilnowane przez swoją mamę kocięta: Eagle Rock i Eye of a Tiger :) To maleńtaski. Chłopcy dopiero uczą się, co to znaczy "być kotem".

Wczoraj Tiger po raz pierwszy spróbował jedzenia innego niż mleczko mamusi - gotowanego kurczaczka. Chyba mu posmakowało, bo dziś powtórzył ten wyczyn :) Rocky jeszcze do takich poważnych decyzji nie dojrzał. Tiger jest pięknym czarnym dymnym bobaskiem :)


Rocky za to przewodzi w zabawie. Jedzenie to nie jest to, co kotek ceni sobie najbardziej. Woli ambitniejsze zadania - wspinanie się po drapaku i zagryzanie brata, to jest to !

Malce wyglądają jak pączki w maśle. Jesteśmy zdumieni postawą Lu, którą zwiemy "Panną z Mokrą Głową" z uwagi na jej szalone pomysły i zachowanie godne kociego przedszkolaka a nie mamy i wychowawczyni :) Dzieci są zadbane, czyściutkie, puchate, pachnące ...

20 listopada 2009

Coś na początek ...

Długo zastanawiałam się, czy rozpocząć pisanie bloga. Jeszcze dłużej - jak on ma wyglądać ... od czego zacząć ... Gdybym opisywała naszą historię od samego początku, byłyby w niej łzy bezradności i ból rozstania ... Ale tego już nie ma. Minęło, odeszło, a my nauczyliśmy się żyć z pięknymi wspomnieniami. Teraz są z nami cudowne koty i szczęście, które nam dają ... I to tym szczęściem właśnie chciałabym się podzielić :)

Nasz dom jest dziwnym miejscem. Nasza rodzina też nie jest całkiem "zwyczajna" czy jak mówią złośliwi "normalna" ;) Jest barwna, różnorodna i duża. Spróbuję ją nieco przybliżyć :)
W jej skład wchodzi:
- trójka naszych córek, które są radością serc, podziwem umysłów i dumą dusz - wszystko co robimy, robimy po to, by ich życie uczynić lepszym, pełniejszym i piękniejszym,
- Wróbelka - pan kanarek, który mieszka z nami od kilku lat, jest spełnieniem marzeń jednej z naszych dziewczynek, urodzonym i utalentowanym śpiewakiem i telewizorem dla kotów :)
- Dori - suczka rasy Golden Retriever - Sorella Fiesta Amore Agent Specjalny - stworzenie, które kocha nas swym gorącym sercem, rozpacza w razie nieobecności któregokolwiek z nas, towarzyszka spacerów, wycieczek, zabaw dzieci i ulubienica kotów, które na jej widok rozpływają się w szczęściu i tulą się do niej z czułością, radością i werwą :)
- Luna - koteczka zabrana ze schroniska dla zwierząt, która naszej rodzinie za jedzenie, dobre słowo i ciepłe ręce oddała serce,
- koty rasy Maine Coon - to im właśnie poświęcony będzie ten blog
a także mój mąż Marcin i ja - Gaby.