31 marca 2012

Bonisiowe dzieci

Córcie Boni, czyli nasze drogie "M"isie, rosną!
Wyszły z porodówki i rozpoczęły z animuszem zwiedzanie wielkiego świata! Do tego stopnia, że Maroco opuściła sypialnię! Pchła mała zrobiła to tak sprytnie, że tylko przypadek sprawił, że jej ucieczka została wykryta i wróciła bezpiecznie do mamy! Nie ma wątpliwości, że odziedziczyła charakter po mamuni - wiecznie wybierającej się w długie podróże ;)

 Z kolei Misty, to kotek wesoły, radosny i zawsze chętny do bliskości z człowiekiem. No cały tatuś Tigerek !!!! Słodki, miziasty i ugodowy! Lukier na cieście :):):) Nic tylko przytulać!
 Nie dość, że każda z nich podobna jest do innego rodzica z charakteru, to jeszcze wyglądem różnią się w sposób nie do przeoczenia! Myślałam, że z czasem różnica będzie się zacierać, ale nic z tego! Futrzasta, rozbrykana i odważna Maroco i delikatna, skromniutka, cieplutka mgiełka czyli Misty! Napatrzeć się na nie nie możemy :)
 Dziś podczas brykanek zrobiłam im trochę zdjęć - nawet sposób brykania, chodzenia, siedzenia - różni je od siebie :):):)
 Pewny siebie krok ma Maroco a taneczny Misty.
 Maroco pcha się w największy tłum, nie ważne, że tłum przerasta ją tak ze 4 razy ...  a Misty obserwuje z boku, wyraźnie ostrożniejsza.
 Wygibasy wyczyniają obie choć każda w swoim stylu - Misty jak baletnica, a Maroco jak zakapior :):):)
 A teraz zagadka. Która z sióst jest bardziej podobna do starszej, już rocznej Jasmin ? Z której wyrośnie podobny zbój ??? Niech Was nie zwiedzie kolor! Rozwiązanie nie jest aż tak proste :):):)
Moja ukochana minka słodyczki Jasmin:
 I jeszcze rozleniwiony nieco tym razem Jupiter :):):)

30 marca 2012

Ibri spacerująca

Kilka dni temu dostałam od nowych opiekunów naszej Ibri Jaguari zdjęcia z jej wiosennego spaceru.
Są przepiękne! Udało się im ując to, jak wspaniale Maine Coon potrafi się zachowywać! Nie mogę się na nie napatrzeć. Mam nadzieję, że nie dostanę po uszach, jeśli kilkoma z nich się z Wami podzielę :)
Sami popatrzcie!
Najpierw przyczajka - Ibri wychodzi z domu i bacznie rozgląda się, czym by tu się można było zająć ... intensywniej ;)
 Spokojna obserwacja terenu, albo - udaje, ze jej tu w ogóle nie ma ;)
 Tu już nieco więcej emocji widać ... raz ... dwa i ..
 Idziemy na łowy:
 Zaostrzymy pazurki, żeby nie zawiodły w krytycznym momencie:
 Zawołamy ptaszki, żeby przyszły bliżej (charakterystyczne szczekanie w równie charakterystycznej pozycji surykatki;)
 I jeszcze troszkę!
No czemu nie przyleciały ...
Piękne! Piękne! Piękne!

P.S. Ibri spaceruje po zabezpieczonym ogrodzie, pod opieką, nie jest "kotem wychodzącym".

28 marca 2012

Hm ...

Jak zapewne wiecie, nasze "L"eniwce i "Ł"obuzy prawie od zawsze są razem. Znają się doskonale, wymieniają się mamami, mają te same miseczki i tą samą przestrzeń do dyspozycji. Spędziły ze sobą praktycznie całe swoje życie ... Wydawałoby się, że powinny różnić się tylko wzrostem ... ale tak nie jest! Po raz kolejny muszę przyznać, że kociaste mnie zaskakują!
 O ile przy misce i w ferworze zabawy kociaki się ze sobą mieszają, to w chwilach spokoju, snu, relaksu - zawsze sytuacja wygląda tak samo. "Ł"obuzy są gdzie popadnie. Raz na drapaku, raz na łóżku, jeden tu, drugi tam. Zupełnie nie oglądają się na całą resztę towarzystwa - sześciu indywidualistów!
 Ale "L"eniwce w takich chwilach są nierozłączne! Zbijają się w ciasną grupkę - zawsze w piątkę i spędzają ten czas przytulone mocno do siebie. Przyjmują przy tym niesamowite pozy, iście akrobatyczne figury, łapy jednych spoczywają na nosach drugich, ogony, głowy zwisają w nieładzie ... ale kontakt dotykowy z rodzeństwem jest absolutnie niezbędny! Nawet, jeśli dotyczyć ma tylko ogonka ;)
Niestety nie udało mi się tego jeszcze uchwycić na zdjęciu, ale staram się ...
 Dzięki temu ich zamiłowaniu, tak fajnie robi się im grupowe fotki - szybko ustawiają się tuż obok siebie, jeden przy drugim, by razem polować na piórka i puszczać oczka do aparatu ;)
Ot ... misie - pysie :):):)

24 marca 2012

taaaak

Raporcik :)

"Ł"obuzy zostały po raz pierwszy zaszczepione. Było całkiem interesująco! Po raz pierwszy zobaczyły wielki świat ;) Cała akcja przebiegła sprawnie. Po powrocie do domu kociaki pojadły, popiły i poszły spać. Cała godzinę był spokój! A potem się zaczęło ... i w przeciwieństwie do nich ... my nie byliśmy rano zbyt wyspani ;)

Dziś do nowego domku pojechał Kungur Tagh. Szukaliśmy daleko, a domek był bardzo blisko ... Wystarczyło kilka słów i wszystko stało się jasne. Kilka dni i Kungur się przeprowadził :) Całkiem tak, jakby od dawna siebie nawzajem szukali i nagle się spotkali :)
Przed odjazdem tak żegnał się ze swoimi przyjaciółkami:
 Oj pusto się zrobiło po jego wylocie ... Nikt tak pięknie nie mruczy przecież, nikt nie wybiera nam łapką zawartości z talerzy, nie zagaduje, nie zagląda co też kroimy na tej desce ... ech ... Wyjechał wściubinosek ...
Kungurku życzymy Tobie i Twoim dużym wszystkiego najlepszego, aby wspólne życie było dla Was wszystkich pełne radości i szczęścia :):):)

A na koniec chciałam Wam pokazać lewitującą Jasmin ... a co ...
Czy Wam też wydaje się, że Jasmin myśli, że jest wiewiórką? Według mnie jest o tym przekonana ...

23 marca 2012

Cicha Fala

Nie wiem jak to się stało, że temu chłopcu na blogu nie poświęciłam jeszcze zbyt wiele miejsca ;) Pewnie dlatego, że jest tak zajmujący, że myślałam, że nie tylko ja, ale i wszyscy inni wszystko o nim wiedzą! Ot, głupie niedopatrzenie ...
Lahar Nirav (Cicha Fala) jest czarnym dymnym kocurkiem o świetnym profilu, długim ciele i ogonku, z uszkami, które ciągną go w niebo i sprawiają, że ma urok wiewiórki :) Jeszcze tylko puchatej kitki mu brak i mógłby kicać po kasztanach ;) Ale kitka wkrótce urośnie ;)
 Jak cicha, morska fala zdobywa kolejne szczyty swych możliwości. Nie wiem kiedy stał się ulubieńcem domu, największym po Ravim rozrabiakiem i wszędobylskim szperaczem! Ludzkie serca zdobywa jakby mimochodem ... opływając je, obejmując i mrucząc ... Nikt kto się z nim zetknie nie może pozostać obojętny. Jest jak cicha fala - nieposkromiony, zdecydowany i wyglądający na niewiniątko. Dzięki tym cechom zdobywa świat przebojem, ale tak, że świat po pierwsze nie wie, kiedy został zdobyty, a po drugie wcale nie chce się uwolnić :):):)

  Lahar posiadł już cudowną, mainecoonią zdolność szczekania na piórka, na ptaszki za oknem, na duchy, które tylko on widzi ... W jego wydaniu to szczekanie robi niesamowite wrażenie, bo to maluch jeszcze przecież ... największy w miocie, ale jednak maluch ...
Potrafi nawet zaskarbić sobie serca kocich dam - jest ich przewodnikiem, nauczycielem i sparing-partnerem. Zachowuje się jak przystało na dobrego, starszego brata ;) Zazwyczaj któraś z sióstr znajduje się w jego pobliżu i pobiera nauki wskakiwania a to na akwarium, a to na łóżko, a czasem też przyglądają się kocurkowym porażkom ... z minami: "haha! Nie tylko mi się nie udaje!"
Taki właśnie jest nasz Laharek ...

21 marca 2012

"M"isie

Wzięłam aparat do ręki by zrobić kilka wyrywkowych zdjęć kociastym ... Pstrykam sobie, aż tu nagle przed obiektyw wskoczyła mi Boni! Jak to ma w zwyczaju - spojrzała na mnie tak wymownie, że nie miałam żadnych wątpliwości o co chodzi ... Jak przy tej sesji mogłam zapomnieć o jej dzieciach?
Po tym upomnieniu, od razu poczułam się ustawiona do pionu i zrobiłam kilka - moim zdaniem udanych - zdjęć rodzince "M"isiów :):):) Boni siedziała przez cały czas przy moim boku i pilnowała by wszystko odbywało się jak należy. Na jej pysiu widać było żywą satysfakcję ;)
 Misty i Maroco różnią się od siebie tak bardzo jak ich imiona. Jedna gorąca - druga zimna, jedna płonie - druga gasi. Jedna jest kopią mamy (Maroco) a druga taty (Misty). Do tego, żadna z nich nie jest podobna do starszego rodzeńśtwa, czyli do "J"otków. Zadziwiające co ta genetyka potrafi nam zaserwować!
Dziewczynki biegają po porodówce, ćwiczą zapasy i z coraz większym zainteresowaniem wyglądają na wielki świat. Przestawione w miejsce zupełnie dla nich obce nie reagują lękiem lecz intensywnym zainteresowaniem! Jeśli odziedziczyły po mamie gen obieżyświata ... ich opiekunowie nigdy nie będą się nudzić ;)
 Na koniec na plan zdjęciowy weszła usatysfakcjonowana Boni i przystąpiła do mycia dzieci ;) Równie wymownie jak wcześniej - dała mi do zrozumienia, że czas zakończyć sesję, bo ona musi się nimi zająć. Nakarmić, napoić, umyć. Ot - zwykłe matczyne obowiązki :):):)

20 marca 2012

Leniwce 9tygodniowe

Jeśli ktoś uważa, że 9tygodniowe kotki to grzeczne maleństwa ... powinien spróbować z nimi pomieszkać ;)

Już przywykłam do tego, że wchodząc do sypialni zastaję najrozmaitsze sceny łóżkowe. Wygibasy, rozespane miny i pozy nie do pobicia to to, co Leniwce umieją zaprezentować w sposób wyszukany i roczulający ... Kiedy nie śpią, wyczyniają z kolei cuda! Przebieżki, zapasy, podskoki i podrygi! No mnożą się w oczach! A ponoć ich tylko 5tka jest! Czasem dałabym głowę, że 10 minimum ... Są tak wszędobylskie, że nie ważne, gdzie się obrócę - widzę je wszędzie!

Idąc tym tropem, postanowiłam nieco złamać rutynę i z okazji 9 tygodni zrobić im grupowe zdjęcia. Chcieć, to ja sobie mogę oczywiście ... Kociaki na widok piórek dostały oczopląsu a wiatraki w ich ogonkach włączyły się na najwyższy bieg! I się zaczęło!
Jeden kawaler z wrażenia zapomniał schować języczek i z miną nieboraka spoglądał na furkające piórka:

Udało mi się uchwycić portrety:



Całkiem udane duety:

Nieco zaspane tercety:
 Rozbrykane kwartety z lansującym się Ravim:
Jednakże zrobienie przyzwoitego portretu całej piątce okazało się niemożliwe! Dlaczego? Pewien czarny kawaler postanowił za nic nie współpracować! Gdy inni zajmowali się piórkiem, on zajmował się piórkiem i jeszcze pięcioma innymi baaardzo interesującymi obiektami !
W końcu, udało mi się zrobić jedną fotkę całej piątce - Ravi w tłumie znalazł się jedynie przelotem ;) ale jest!  
 Więcej zdjęć 9tygodniowych "L"eniwców obejrzeć można w galerii miotu - zapraszam :):):)

19 marca 2012

Kungur Tagh

O tym chłopcu sporo już było na blogu.
Dziś pojawia się na nim po raz kolejny, bowiem po raz trzeci i mam nadzieję ostatni - przystępujemy do szukania mu domku, w którym będzie kochany i doceniony, a także takiego, w którym będzie miał odpowiednią opiekę. Z uwagi na pozostałość po chorobie - zmieniony wygląd oka, Kungur szuka domku adopcyjnego (za zwrotem podstawowych kosztów weterynaryjnych).
Wszystkie szczegóły dotyczące jego stanu zdrowia - przekażę zainteresowanym. Jest już kastratem - został wykastrowany równocześnie z resztą swojego rodzeństwa i co za tym idzie - jest gotów do wyprowadzki w każdej chwili.
Teraz, chciałabym opowiedzieć Wam o tym, jaki jest Kungur :)
Kungur za dwa dni skończy 7 miesięcy. Jest pięknym podrostkiem, o urodzie, która pozwoliłaby mu z powodzeniem na sukcesy na wystawach. Jego kariera została jednak zaprzepaszczona przez chorobę - nie możemy tego odżałować ... No ale jest jak jest i czas się z tym pogodzić ... 
Kungurek ma cudowny charakter. Każdego dnia mości się tuż przy nas, ściśle przytulony, wręcz wtulony w nas, tak blisko jak to tylko możliwe, przytula się do nas i głośno mruczy. Kocha bezpośredni kontakt z człowiekiem i widać, że bardzo go potrzebuje. Rozdaje buziaki i baranki i nie pozwala ani na moment zapomnieć o tym, że jest tuż obok.
Gdy się bawi - to całym sobą, zupełnie jak mały kociak! Uwielbia polowanie na piórka na patyku - na ich widok, jego uszy wędrują jeszcze wyżej, wzrok nabiera bystrości i ani się obejrzymy, a kot jest wszędzie :):):) Rzuconą mu myszkę nosi w pysiu jak cenne trofeum!
Jest ognikiem, pełnym optymizmu i radości życia kotkiem :) Mamy nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto pokocha go tak mocno, jak my ...

Znowu kocio ;)

Ostatnie dni sporo zmieniły w życiu całego kociego stadka!
Kociaki L i Ł opuściły ostatecznie kojec i kratki zostały zdjęte. Mimo, że mają teraz swobodny dostęp do kociąt M, nie korzystają z niego! Po raz kolejny okazało się, że koty to bardzo mądre istoty. Mimo, iż mogą - nie korzystają ze swojej przewagi i zostawiają najmniejszym w rodzinie swobodny dostęp do mlekopoju, mamy i spokoju. Czasem któryś starszak zajrzy do maleństw, ale zaraz odchodzi nie niepokojąc ich :) Dumna jestem z takiej mądrej postawy malutkich przecież jeszcze kociątek :):):)
Poza tym - zachowują się jak przystało na 11tkę kociaków w ich wieku :):):) Czyli dokładnie tak, jak dzieci w małpim gaju. Wszędzie ich pełno, wszystko muszą sprawdzić, spróbować, wszędzie się wspiąć i wszystko obwąchać! Spanie w naszej sypialni nagle stało sie sportem ekstremalnym, zwłaszcza, że takie jedno małe czarne, zwane Ravim ma nam w nocy bardzo wiele do pokazania i powiedzienia ;)
Po zdjęciu kratek najbardziej zaskoczyła nas jednak Łatka Mała. Najpierw - uciekała przed nami, jakby nas pierwszy raz w życiu widziała! No nogi chciała pogubić ;) Tak było przez całe 2 dni. Najwyraźniej wielki świat nieco ją oszołomił ... Wkrótce jednak wróciła do siebie i teraz jest tak:
 Wystarczy nogę postawić w sypialni, a Łatka natychmiast się przy niej materializuje!
 Bez pardonu pakuje się na kolana i domaga swojej porcji pieszczot wystawiając brzuś do góry i łapiąc nas swoimi łaciatymi łapkami :):):) Tak to się zazwyczaj kończy:
Jak widać, Łatka wyrasta na niemożliwego pieszczocha.

Okazało się, że Lari Malari jest miłośnikiem wspinaczek po nogach (mam nadzieję, że jego oczekujący duzi nie są zbyt przywiązani do swoich pończoch ;) ) Nie używa przy tym pazurków i krzywdy nie robi, ale pończochy ... obawiam się, że są bez szans ... Oczywiście uczymy go, że tak nie wolno. Ale jakie on przy tym miny robi !! Z uwagi na jego nowe hobby, stał się niewidzialny dla aparatu - gdy robię zdjęcia zazwyczaj na mnie siedzi ... Kotek wysiadywacz, ot co!

Tym sposobem w życiu kociaków zaczął się etap wielkich podbojów!

Jeszcze króciutki raporcik ;)
"L"eniwce zapomniały już o swoim pierwszym szczepieniu. Zniosły je bez żadnych komplikacji. Niedługo pomyślimy o drugim :)
"Ł"obuzy wczoraj zostały po raz drugi odrobaczone - przymierzamy się do ich pierwszego szczepienia :)
"M"isie nauczyły się chodzić!! I to ślicznie!

Zapomniałam dodać!
Jay the Hero GreenGrove*PL i Banana Shake Jastrzębiec*PL przeszły w piątek badanie echo serca - wyniki obojga - prawidłowe :):):):) Teraz nadchodzi powoli czas na to, by zaplanować termin krycia :) Ich kociaki na świecie pojawią się najprawdopodobniej po wakacjach.

13 marca 2012

Rina

W dniu 9 marca 2012 roku do naszej rodzinki dołączyła Rina (O'Lala Klan Sycylijczyków). Tym sposobem, w naszym domu nastała era basseta :):):)
Swą łagodnością, urodą i poczuciem humoru, Rina podbiła wszystkie serca! Najpierw ludzkie, potem kocie, a w końcu nawet - psie ;) Powoli uczymy się siebie i poznajemy się, tak aby wszystkim żyło się razem dobrze ;)
A to kilka pierwszych zdjęć. Dori z Riną - czy to ... kochanie ???
  Reksio z Patrycją:
 Karina z Dori i Riną :):):)
 Daria z Dori
 I cała spacerowa szóstka w komplecie ;)