11 grudnia 2011

Wyloty ...

W ten weekend w drogę do nowego życia wyruszyły dwa koty z naszej hodowli - Ivy Delite, o której pisałam całkiem niedawno i Kasai Uele.
Niesamowite jest to, jak bardzo po kotach widać, że rozumieją co się dzieje. W ich oczach widać pytanie, niepokój, czasem trochę lęku pomieszanego z ciekawością, zainteresowaniem i gotowością na wyzwanie. Kociak, który ma opuścić dom zachowuje się najczęściej zupełnie inaczej niż dzień wcześniej w identycznej sytuacji, gdy odwiedzili go goście albo gdy przyszedł ktoś do innego malucha. Nie jest taki wesoły i radosny, więcej w nim czujności ... Z jednej strony chce się pokazać, a z drugiej najchętniej schowałby się w mysią dziurę ...
Osoby, które zabierają do siebie nasze koty, nie są w stanie tego zauważyć, ale my to widzimy. Ta minka nie taka rezolutna jak zawsze, te uszka czujniejsze ale i nie sterczące zawadiacko jak zazwyczaj ... i te pytające spojrzenia kierowane do nas ...
Nie jest łatwo przekazać im, że wszystko w porządku, gdy w człowieku narasta fala smutku z powodu rozłąki ... oj nie jest. To zawsze są dla nas najtrudniejsze momenty. Dla kociaków chyba też ...

Nie inaczej było w przypadku panienek, które wyjechały w ten weekend ...
Ivy powitała swoich nowych opiekunów z oczami wielkimi jak spodki. Przytulała się do nich, ale nie z taką energią jak wita innych gości, ustępowała też pola Jasmin, czego nigdy wcześniej nie robiła. Przyglądała się, obserwowała ... Widać było, że nie wie czego się spodziewać, nie wie czy ma być ostrożna, czy może powinna się cieszyć ... Ostatecznie wylądowała przy kontenerku i ciekawie, ale i z lękiem, zaglądała do środka obserwując jednocześnie swoich nowych opiekunów. 
Ostatnie spojrzenie Kasai na mnie było tak niepewne i pełne obaw, że nie można było pomylić go z niczym innym. Kotek, zwany przez nas "naszym domowym bengalem" tylko raz pokazał jak się skacze za piórkami, nie szalał jak nakręcony za zabawką ... Przyglądała się swoim nowym opiekunom, ostrożnie zaczepiala ... jakby pytała "czy będziecie mnie kochać?" Chyba dała się ostatecznie do tego przekonać, bo wypuszczona z rąk pobiegła napić się i pojeść przed czekającą ją długą drogą :)

Zawsze gdy maluchy wyjeżdżają, zastanawiam się, czego nie chciałabym zapomnieć ... Co zapamiętać z ich krótkiego życia z nami. Bo każdy kociak jest inny i każdy coś innego ze sobą niesie.
Jeśli chodzi o Ivy, to jest to dotyk jej mięciutkiego futerka, sposób w jaki zwisała (zwaliśmy ją "kotem zwisającym") i prosiła by przyszło do niej upragnione coś, to jak nas witała biegnąc i machając na prawo i lewo swoim długaśnym ogonem, jak bardzo się starała wykonywać polecenia "tresującej" ją Patrycji (chop na tą półkę, a teraz na podłogę, a teraz poproś o kiełbaskę, itp.), sposób w jaki się przytulała ... ech ... dużo tego ...
Kasai to nasz rudy płomyczek. Chciałabym na zawsze zachować w pamięci to, jak wyglądała polując w blasku słońca, jak się poruszała skacząc na łapach, które sprawiały wrażenie sprężyn, pozycji jakie przyjmowała w locie podczas swoich niezwykle długich i akrobatycznych skoków, spojrzenia gdy przychodziła się przytulić, dotyku jej mruczącego ciałka ... Ostatniej sytuacji gdy polowała na kursor myszy na ekranie ;) - oj na to wspomnienie nadal chce mi sie śmiać :) Wyskoczyła do wiszącego pod sufitem ekranu za kursorem myszy jak z procy, rozpłaszczyła się na nim jak latajaca wiewiórka i zjechała w dół bardzo zdziwiona tym, że nie dało się wejść do środka filmu :):):) I, oczywiście, tej firmowej minki i pozy Kasai:
Obu panienkom życzymy wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. By były ze swoimi dużymi szczęliwe :):):)
A tu ostatnia, pożegnalna fotka czwórki rodzeństwa - naszych kochanych, rudych "K"otków:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz