Tygodnie mijają nam jak z bicza strzelił! Pewnie oczekujący na swoje pieszczochy są zupełnie innego zdania, ale nas każdy tydzień przybliża do rozstania z kociakami i wcale nam nie śpieszno do upływu tych tygodni ...
Tak czy siak - mijają ...
We wtorek "L"eniwce skończyły 5 tygodni.
Wczoraj wieczorem poczułam się przez nie doceniona :) Zazwyczaj - gdy siadałam w kojcu na moich kolanach natychmiast meldowała się Maya! A tu - ku mojemu zdziwieniu, Lalima przytuliła się do mnie całym ciałkiem! Mało tego, prosiła o głaskanie w sposób, którego nie da się zignorować, patrząc mi prosto w oczy i ocierając się :) Po chwili zagryzająca zabawkę Maya porzuciła ją i zameldowała się na drugim kolanie! Obie dziewczynki z błogimi minkami przyjmowały głaski i drapanka za uszkiem, mrucząc ... mrucząc ...
Mamy już też dwóch delikwentów zajadających suchą karmę - są to Lalima i Lari :):):) Reszta zadowala się mięskiem pomieszanym z suchym. Zobaczymy, kiedy i oni się przekonają :):):)
Wśród trzytygodniowych "Ł"obuzów też mamy już lidera! Jako pierwszy porodówkę opuścił Łobuz Czarny i wyruszył na podbój świata! Chłopak w pełni zasługuje na swoje imię :):):)
Cała gromadka została przesiedlona do kojca i rozrabia aż miło!
Wszystkie zajadają ze smakiem indyczka i aż piszczą na mój widok gdy go niosę :):):) Głodomorki moje kochane :)
A zdjęcia są ... ale jeszcze w aparacie ;)