Taaaak ... zbliża się nieuchronnie koniec niemowlęctwa naszych "K"otków :) W niedzielę malce skończą 4 tygodnie, a to już bardzo poważny wiek.
Dziś po raz pierwszy opuściły porodówkę, swój pierwszy dom. A w zasadzie to może nie do końca opuściły :):):)
Ustawiliśmy maluchom kojec - by zapewnić im bezpieczeństwo na czas nauki życia na większej przestrzeni. Wkrótce rozpoczną naukę kuwetowania, samodzielnego jedzenia, picia, naukę życia w kocio-ludzkiej społeczności. Wiele jeszcze przed nimi.
Dziś wykonały pierwszy krok na drodze ku dorosłości. Opadły zapory i "K"ociaki mogły spróbować swoich sił poza budką porodową.
Z możliwosci tej radośnie skorzystała Kile Terjun (cóż się dziwić, nosi imię górskiego wodospadu - siła i moc spadającej wody przez nią przemawia) a w jej ślady podążyła Kasai Uele. Obie dziewczynki dokładnie obwąchały okolice swojego pierwszego domu i porozglądały się, po czym zmęczone wróciły do porodówki się przespać.
Kungur Tagh wystawił z budki jedno ucho i jedno oko, porozglądał się, porozglądał i zawrócił, by spokojnie skorzystać z możliwości drzemki.
Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że Kibo Uhuru z odmiany nie jest wcale zadowolony! Usiadł wewnątrz budki i z jej wnętrza nieufnie spoglądał na szeroki świat :) A w stadku wiedzie prym!
Wniosek z tego, że dziewczynki są znacznie bardziej przebojowe niż ich bracia! Albo, że braciom bardziej chciało się spać ;)
Ich mama - Daylight Joy - też nie jest jeszcze pewna, czy z tej zmiany jest zadowolona. Nieco zagubionym wzrokiem patrzyła na oddalające się córeczki i nawoływała je. Po chwili się jednak odprężyła i zaczęła swe maluchy nawoływać chodząc po kojcu i zachęcając do zwiedzania :) Bardzo dzielna z niej mama :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz