4 marca 2012

Nasz prywatny cud

W zeszłą niedzielę nasza Dori zjadła trutkę na ślimaki, którą ukradła z przybudówki, podczas wizyty u rodziny ... Do weterynarza dojechała nie kontaktująca i z bardzo silnymi drgawkami. Wyglądała jakby zaraz miała umrzeć ... ale dojechała ...
I zaczęła się walka o jej życie. Wprowadzono ją w stan śpiączki farmakologicznej, by uspokoić drgawki, aby je chociaż wyciszyć, dostawała takie dawki leków, że była na granicy życia i śmierci ... zaliczyła w tym czasie obrzęk mózgu i płuc ... Po blisko dwóch dobach drgawki ustały. Wkrótce odstawiono leki by mogła się wybudzić ... ale się nie obudziła. We wtorek wieczorem wszystko wskazywało na to, że nastąpiła śmierć mózgu ... Rokowania były fatalne ...
Nie byliśmy gotowi na to rozstanie. Zaczęliśmy ją wołać i ... zdarzył się nasz prywatny cud ... Dora pokazała, że chce iść do nas, tylko nie może ... To był przyśpieszony oddech, drgnienie powieki ... ledwo widoczne sygnały, ale jednak były!
Rozpoczęła się jeszcze intensywniejsza rehabilitacja, powoli wracały odruchy ... bardzo powoli. A to zaczęła wciągać język, a to drgnęła jej łapa ... Gdy Dora podniosła po raz pierwszy głowę, wszystko ruszyło jak z bicza trzasł. W piątek wieczorem Dorcia stanęła wreszcie na własnych łapach i mogła kontynuować kurację w domu, z nami.
A dziś - w niedzielę, poszła na swój pierwszy od tygodnia spacer, bardzo krótki, ale jednak spacer ...
Przed nami jeszcze bardzo długa droga do pełnego wyzdrowienia. Wątroba jest w koszmarnym stanie ... Czeka ją dieta, być może już na zawsze, a na pewno na bardzo długo ... Psinka jest tak słaba, że co chwilę musi odpoczywać, ale widać, że z każdym kolejnym dniem nabiera sił ...  
 Wróciła do nas z bardzo dalekiej podróży ...
Ten cud by się nie zdarzył, gdyby nie ogromne zaangażowanie naszych weterynarzy i pozostałych pracowników lecznicy Med-Wet, którzy stworzyli specjalnie dla Dory swoisty OIOM, dyżurowali przy niej dzień i noc, ćwiczyli, pobudzali, leczyli, zachęcali do życia ... Zaangażowali się w tę walkę równie mocno jak my, zarywali noce i walczyli ...
Z całego serca dziękujemy Wam za serce i walkę, ale przede wszystkim za to, że Dora wróciła do domu :):):)

6 komentarzy:

  1. To faktycznie cud, bardzo się cieszę, że Dora wróciła do domu :) A teraz dużo zdrówka dla psinki i cierpliwości do rehabilitacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy dowiedziałam się tydzień temu o tej strasznej historii ani na chwile nie miałam wątpliwości, że cały ten koszmar zakończy się happy endem.
    Wierzyłam, że Czarodzieje z Med-Vet dokonają cudu i taki cud się stał, chylę czoła przed Takimi wspaniałymi ludźmi, którzy z wielkim poświęceniem walczyli o życie Dory.
    Dorci życzę szybkiego powrotu do zdrowia i długich szczęśliwych lat życia . Pozdrawiam Bożena

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się cieszę.. całą historią wzruszyłam się bardzo.. Dorcia żyje dzięki wspaniałym lekarzom, ale też dlatego, że ma dla kogo żyć i miała dla kogo o to życie walczyć.. Ściskam!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To Wy przede wszystkim o nią walczyliście, nie pozwoliliście jej odejść, i to do Was chciała wrócić ... i wróciła ...
    Były momenty, że już wątpiłam ale Wy na szczęście nie.
    Dori jest dzielna i silna.... a kciuki zaciskam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet sobie nie wyobrażam, co musieliście przeżywać :( i cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. Zdrówka dla psinki !

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo sie cieszę, że się udało, że Dora wróciła i jest z wami. Duzo zdrowia dla Dori a za was kciuki, za siłe która w was jest :)

    OdpowiedzUsuń